Wszystkie zdjęcia na tym blogu są mojego autorstwa, nie zezwalam na ich kopiowanie, umieszczanie na innych blogach czy gdziekolwiek bez mojej wiedzy . Nie kradnę i nie chciałabym być okradana. Jeżeli wzoruję się na pracy innej osoby, poinformuję osobę zainteresowana i oznaczę ją pod zdjęciem.

niedziela, 26 czerwca 2016

Jagódki mają brudne bródki

Występ gościnny, hihi. 
Taka czasowa jestem, ze az sama się z siebie śmieję. Miałam pojawiac się częściej, w miarę regularnie pisac posty i co? I DE, wielkie DE. Ni dy rydy !!! No jakoś nie mogę się pozbierac. Teraz to juz w ogóle, bo we wtorek nad ranem podróz nas czeka nad piękne, polskie morze. W końu jakby nie było, dla nas to wczasy zagraniczne, hihi. 
Obiecałam Danusi, ze na cykliczne kolorki z jagódkami się pojawię, na tę okazję zmajstrowałam stwora, którego miałam w planie dłubac dopiero na urlopie, ale wtedy nie pojawiłby się na czerwcowej zabawie. Teraz jest, choc nie do końca taki, jak ma byc. Stwór mój bowiem, zwany zegarem, docelowo ma posiadac srebrne wskazówki, jednak takowe zakupię dopiero w Polsce, po 10 lipca. 





Na całe szczęście mam w zasobach czarne wskazówki, które niebawem pojawią sie na innym zegarze, który obecnie bierze kąpiel w roztworze z vikolu. 




Danusia to chyba za karę zapodała taki kolor, bo biegałam po całym domu w poszukiwaniu gwozdzia w ścianie i złapanie właściwej barwy na zdjęciu. Wszyscy wiemy, tak to ustrojstwo się foci. Masakra !!!! Ale się udało. Ponizszy zegar powstał z kordonka nowosolskiego w kolorze jagody. No jak w m.... strzelił, pasuje idealnie.






Wybaczcie brak niektórych polskich znaków, klawiatura sama się nie naprawiła :)

Jeszcze czerwcowy banerek i gotowe. Jagódki, jagódki..... rosną w lesie, a ja i tak wolę grzyby :) 



Powinnam coś jeszcze napisac? No..... jagody lubię, oj bardzo. Sam kolor raczej mnie na kolana nie powala :) Nie, nie, zegar nie jest dla mnie. To na prezent dla kogoś, kto bardzo lubi wszelkie fiolety itp. 

Buziaki

poniedziałek, 16 maja 2016

Melduję się na rozkaz

Szefowe nakazały mi napisanie kolejnego posta, więc z lekkim opóźnieniem pojawiam się znowu. Ostatnie dwa tygodnie nie były dla mnie sielanką, a wszystko spowodowane wypadkiem mojej małej księżniczki. Nie miałam głowy do pisania, wrzucałam tylko jakieś marne fotki na fejsbusie. Dziś mam nareszcie długą wolną chwilę bo rodzinka popełzła do kina, więc mogę spokojnie zasiąść i naskrobać kilka słów.

Co do wypadku mojego dziecia, to było to tak:
W środowe popołudnie córcia moja poszła na sport, jak co tydzień, z przyjaciółką z przedszkola i jej mamą. Biegała, bawiła się, skakała na trampolinie.... I właśnie ta nieszczęsna trampolina ! Nie okrągłą, nie pozioma. Profesjonalna, ukośna, do wyskoków i robienia salt. Taka mięciutka, z metalowymi ramami, po bokach której stały dwie panie opiekunki i asekurowały dzieci, coby im się nic nie przydarzyło. Mojej córci niestety nie dopilnowały i dziecko spadło, zahaczając po drodze biodrem o ramę, w wyniku czego biodro przestawiło się całkiem na zewnątrz. Dojeżdżając do hali już  słyszałam krzyk dziecka, a widok był porażający. Zawiadomiłam męża, ten pogotowie, przyjechała karetka z jednym zespołem, podali maksymalne dawki leku po którym dziecko powinno zasnąć, niestety poziom adrenaliny i bólu mojego dziecka był tak wysoki, że leki nie zadziałały w ogóle. Wezwali kolejny zespół lekarzy, niestety już nic innego nie można było podać, bo dziecko mogłoby nie przeżyć takiej ilości środków farmakologicznych. W sumie ponad  trzy godziny ciągłego krzyku i płaczu, zanim w szpitalu podano dziecku pełną narkozę po zrobieniu zdjęcia i podjęciu decyzji o laparoskopowym nastawianiu biodra. Dwa dni niepewności, czy dziecko będzie mogło chodzić odbiło się mocno na naszej psychice. Mój mąż mógł się nieco wyluzować będąc z drugim dzieckiem w domu, ja pozostając  w szpitalu z leżącym plackiem dzieckiem nie miałam tego, powiedzmy komfortu. Na szczęście miałam szydełko jako odskocznię od myślenia.
Po trzech dniach była  kolejna pełna narkoza i trwające 45 minut badanie MRT czyli rezonans magnetyczny, które miało wykazać, czy nastawione biodro będzie normalnie funkcjonować, czy potrzebna będzie operacja. Ta niepewność była potworna. Trzy kwadranse ciągnęły się w nieskończoność, na szczęście wynik badania był bardzo obiecujący i wypuścili nas do domu, bo w swoim łóżku leży się zdecydowanie wygodniej.



Dziś już na szczęście chodzimy prawie normalnie, wieczorami jeszcze na lekach, ale wszystko idzie w dobrym kierunku. Na dzień dzisiejszy moje dzieci mogą sobie wybić sporty z głowy. Trampolina odpada absolutnie. Rower, basen i dość. Gdzieś to zdrowie ze sportu się zagubiło.

Dość już smutnych historii, przed nami główny powód mojej wizyty na blogu, krepinowy bukiecik komunijny.
W poprzednim poście prezentowałam kartki i exploding boksy, jakie robiłam na zamówienie, dziś bukiecik, który był dodatkiem do jednego boksika dla małej komunistki. Żywe kwiaty zwiędną w okamgnieniu, a taki krepinowy bukiecik będzie pamiątką na dłużej. Zdjęcia nie rewelacyjne, bo przerabiałam tylko fotki robocze, które wysyłałam do klientki do akceptacji. Gotowca zapomniałam obfocić przed oddaniem w nowe ręce. Tak czy siak, nawet jak na robocze foty, nie jest tak źle. Raczej :) Białe różyczki i biało brązowe a'la maki, sznur różowych perełek. białe piórka, bordowy motylek.... Osobiście całość bardzo mi się podoba, ale ja to raczej mało obiektywna jestem, hihi. Oceńce sami  co mi to wylazło :)




Buziam Was mocno i życzę miłego popołudnia. W Polsce pracusie pewnie pracują, u nas kolejny długii weekend. Szkoła dopiero w środę, praca dopiero w środę.... lenistwo. 

Papacie

niedziela, 1 maja 2016

Majówka, czyli sezon komunijny rozpoczęty

Ufff.... Udało mi się włączyć bloggera. Zasiadając do komputera zastanawiałam się, czy po tak długiej przerwie będę umiała w ogóle wskoczyć w program i napisać cokolwiek, jednak wbrew swoim obawom udało mi się to bez problemu. No.... może nie do końca. Chcąc napisać post poprawną polszczyzną na moim wybrakowanym literowo lapku, musiałam podłączyć zewnętrzną klawiaturę. Wyciągnęłam w tym celu wtyczkę usb od bezprzewodowej myszki, włączyłąm w jej miejsce klawiaturę i ZONK. Zaklęłam pod nosem, że jak już się za coś zabrałam, to myszka przestała działać. Hmmm..... Po co ja wyciągnęłam tę wtyczkę? Przecież obok jest drugie, wolne gniazdo, a klawiatura w laptopie nie wymaga wyciągania wtyczki :) Coś mi się w głowie pomieszało chyba.

Pomijając moje dzisiejsze perypetie ze sprzętem i zbędne wstępy, witam Was serdecznie po baaaaaardzo długiej przerwie. Nie będę zadawać pytania typu : czy mnie jeszcze pamiętasz? bo o ile mnie pamięć nie myli to w poprzednim albo we wcześniejszym poście już takowe padło. Tak, tak. Z taką częstotliwością publikuję posty, że aż strach. Nie obiecuję że tym razem będzie inaczej, niestety w dalszym ciągu cierpię z powodu braku czasu. To jest przecież nie normalne. Dopiero ubierałam choinkę, a tu już sezon na matury i komunie. I znowu pachnie maj...... 
U mnie dziś na przywitanie właśnie prace komunijne. Jak zawsze mam  problem z podaniem źródła stempelków i napisów, na pewno większość jest autorstwa Joli, znanej w szerokim świecie jako Jolagg. Kto nie zna, zapraszam tutaj. Pomysł na księgę w boxie zaczerpnęłam z sieci, nie mam pojęcia kto jest autorem pomysłu. Ot, widziałam u wujka google na zdjęciach i nie zagłębiałam się bardziej w temat. Jak ktoś, coś, proszę o podpowiedź.

Wytstarczy tego pisania, coś nie mam dzisiaj weny. Jutro znów kolejny tydzień zaczynamy, praca, szkoła,przedszkole. Byle do piątku, a ten już niebawem.
Zapraszam do oglądania :)

Buziam Was cieplutko, szczególnie mocno te osóbki, które właśnie zgubiły szczęki z wrażenia, że się pojawiłam :)  A my już dobrze wiemy co to za ktosie :) I ktosie też wiedzą, że to o nich mowa :)

 Yyyyyyy.... Jak tu się zdjęcia wstawiało ???  O, już wiem :)

















Rany, zapomniałam ile to trzeba czasu, żeby poustawiać wszystko jak należy. Przecież to już pora iść do wyra. Miłej nocki i słodkich snów. Jutro poniedziałek. Praca czeka :)



Jeszcze mały EDIT ! Chciałam zauważyć, że mój dzisiejszy post ma nr 200. No..... Jest impreza, hihi. Taka okrąglutka liczba :)




Koniec posta :)

Dobrej nocki

CMOK